Forum zapomnianego świata
Kolejna opowieść z serii "moja koleżanka":
Nasza klasowa prymuska (z liceum), najmądrzejsze dziewcze z całej wsi (a raczej naszego miasta) gotowała u mnie na działce kompot. Nazbierałyśy jej owoców, ona wsadziła do garnka, dodała cukru i wstawiła na kuchenkę. Po pewnym czasie poczuliśmy dziwny zapach... W garnku zamiast kompotu znajdowały się powidła... Nasza mała mądrala myślała, że woda w kompocie bierze się z owoców...
Mi się kiedyś zdarzyło zapomnieć wyłączyć gaz pod zupą jak wychodziłem na wykłady... Na szczęście skończyło się tylko na ofiarach w sprzęcie
Moja była współlokatorka tak spaliła ryż, że przez tydzień był ciepły...
Mi się raz zdarzył wyparować wodę z czajnika <na szczęście się nie spalił> i kilka lat temu tak przypiekłem fryty, że na całą ulicę dym był
Zebyś Ty wiedziała ile razy ja o wodzie zapomniałam... budzik sobie na piecu ustawiam, jak wodę gotuję
Chochliczek napisał:
Ale wychodzi czy nie, gotować nie lubię. Za dużo czasu to zajmuje i pilnować trzeba, a w pilnowaniu, żeby się nie przypaliło to nie jestem dobra, bo zawsze zapomnę o jedzeniu, ponieważ zawsze coś mnie rozproszy
I tak nie jesteś najgorsza.... ja przedwczoraj spaliłam czajnik...hm...wychodzi na to że mam problemy nawet z gotowaniem wody
A mi wczoraj takie dobre gyrosy wyszły Znajoma stwierdziła, że to zależy od tego, dla kogo się robi i chyba miała rację - bo im człowiek się bardziej stara, tym mniej wychodzi, dlatego we wtorek była klapa totalna
Arantasar napisał:
Wydaje mi się, że rozdział obowiązków (choć jest to właściwie rzecz głupia, bo im więcej rzeczy robi się wspólnie, tym lepiej) powinien następować na granicy "co komu najlepiej wychodzi", dlatego w myśl tej zasady pewnie ja będę zajmował się kuchnią i kwiatami, a żonie zostawię wieszanie obrazów itp.
Też się z tym zgadzam. Muszę znaleźć męża co będzie mi gotował, a ja mogę się zająć zmienianiem uszczelek i wieszaniem obrazów
Nemezis napisał:
Nie jest tak źle... W gotowaniu ryżu kwadrans przed Modą na sukces, w odsmażaniu kotletów przywiezionych z domu i kupowaniu surówek w Polo markecie, doszłyśmy już do perfekcji
Oj, ale ze 2 czy 3 razy zrobiłyśmy wszystko same od początku do końca
Ja tam parę razy mojemu ex gotowałam, twierdził, że dobre i twierdził, że nie mówi tak tylko slatego, żeby mi zrobić przyjemność
Ale wychodzi czy nie, gotować nie lubię. Za dużo czasu to zajmuje i pilnować trzeba, a w pilnowaniu, żeby się nie przypaliło to nie jestem dobra, bo zawsze zapomnę o jedzeniu, ponieważ zawsze coś mnie rozproszy
Ok, wychodzi na to, że wypowiadam się jako pierwszy samiec
Wydaje mi się, że rozdział obowiązków (choć jest to właściwie rzecz głupia, bo im więcej rzeczy robi się wspólnie, tym lepiej) powinien następować na granicy "co komu najlepiej wychodzi", dlatego w myśl tej zasady pewnie ja będę zajmował się kuchnią i kwiatami, a żonie zostawię wieszanie obrazów itp.
Oczywiście podział ten powinien być na tyle uczciwy, by każdy miał też czas dla siebie na wyjście na piwo, czy na ploty z koleżankami, bo bycie w związku nie polega przecież na przykuwaniu się do drugiej osoby, albo na przykuwaniu jej do siebie Ktoś kiedyś powiedział, że kochać, to nie znaczy patrzeć bez przerwy na siebie, ale patrzeć razem w jednym kierunku i zdecydowanie się z tym zgadzam
Podsumowując - związek powinien opierać się na zasadach partnerskich, gdzie obie strony wspierają się wzajemnie, rozmawiają o swoich potrzebach i obawach, a wszystkie problemy rozwiązują wspólnie starając się osiągnąć kompromis w sprawach drażliwych
Nemezis napisał:
Na nadmiar czasu spędzanego razem też nie mogę narzekać, bo na razie widujemy się rzadziej niż byśmy chcieli
niestety znam ten ból
Chochliczek napisał:
O gotowaniu to ja się nie wypowiadam, ci co widzieli wybuchające mikrofalówki i palące się patelnie wiedzą
Nie jest tak źle... W gotowaniu ryżu kwadrans przed Modą na sukces, w odsmażaniu kotletów przywiezionych z domu i kupowaniu surówek w Polo markecie, doszłyśmy już do perfekcji
Cóż, jeśli mam być szczera, muszę przyznać, że mój chłopak wspaniale gotuje, sprząta częściej niż ja i w ogóle wyłamuje się ze schematu opisanego przez Misię. Na nadmiar czasu spędzanego razem też nie mogę narzekać, bo na razie widujemy się rzadziej niż byśmy chcieli
Ciii, bo przy Tobie blado wypadamy
a ja za to uwielbiam gotowac:D
Ja nie mam nic przeciw temu, żeby facet wyszedł na piwo, oczywiście jeśli ja pozostaję ważniejsza
Nie lubiłam faceta ciągać ze sobą na imprezy itd. uważałam, że każde z nas ma oprócz drugiej połówki także znajomych i rodzinę, o których należy pamiętać.
Nie lubiłam, gdy mój ex chciał spędzać ze mną każdą chwilę swojego życia, dusiłam się w tym związku... O gotowaniu to ja się nie wypowiadam, ci co widzieli wybuchające mikrofalówki i palące się patelnie wiedzą
ja zawsze miałam inny problem...facet chciał się spotkać, a ja szłam z przyjaciółkami się napić... chciał pogadać, a ja mówiłam, że nie mogę bo siatkówka w telewizji.... gotowac nie umiem, więc z konieczności on czasem musiał... Zawsze wydawało mi się to normalne.....