Forum zapomnianego świata
"ZABRAŁAŚ MI SAMOCHÓD
NOWE BMW
WYLAŁAŚ ZAPAS WÓDKI
PIĆ NIE BĘDĘ MÓGŁ
WYKASOWAŁAŚ WSZYSTKIE
TELEFONY BAB
I NIE PAMIĘTAM NAWET
CO TO PIWA SMAK
A MOGŁEM SIĘ NIE ŻENIĆ
JAK MI RADZIŁ BRAT
NO PO CO POWIEDZIAŁEM
TO NIEPOTRZEBNE TAK
PRZEZ NIEWIDZIALNE KRATY
OBSERWUJĘ JAK
DAWNI KOLEDZY PIJĄ
WOLNI JAK TEN PTAK
CHCIAŁBYM SIĘ ZERWAĆ WYBIEC
I ZATRZASNĄĆ DRZWI
LECZ PALI MNIE NA PALCU
MAŁA ZŁOTA SMYCZ
A MOGŁEM SIĘ NIE ŻENIĆ
JAK MI RADZIŁ BRAT
NO PO CO POWIEDZIAŁEM
TO NIEPOTRZEBNE TAK"
by Manchester
Mężczyźni uważają małżeństwo za koniec wolności, za koniec spotkań z kumplami, wyjść na mecze, za zbyt dużą odpowiedzialność i przytłaczające obowiązki...
Dzielą rodzinę na siebie i na "żona + dzieci", chcą czasem chwili wolności, wyjść na piwo. Myślą, że to przecież kobieta chciała rodzinę dzieci, a jak ma, niech się odczepi i da trochę swobody, bo przecież czasem trzeba od nich odpocząć...
Nie lubią wykonywać obowiązków domowych - przecież od sprzątania, gotowania, zajmowania się dziećmi jest żona. To co, że też pracuje, ale jest kobietą - to jej rola. Ich rolą jest oglądanie meczy i nieprzeszkadzanie... Czy nigdy nie pomyśleli o tym, że kobieta też ma prawo odpocząć? Że opieka nad nim i dziećmi nie stanowi całego sensu jej życia? Kobieta też może mieć dość ciągłego dbania o całą rodzinę, wysłuchiwania i rozwiązywania problemów innych? Ona również ma ochotę spotkać się czasem z koleżankami, poplotkować, spędzić beztrosko czas... Chciałaby, żeby też nią ktoś się zajął, przyniósł śniadanie do łóżka... Potrzebuje przede wszystkim wsparcia i poczucia bezpieczeństwa.
(Kurcze, kiedyś chciałam to ładnie opisać, ale wena mnie opuściła... Jednak posty pisać należy, jak się ma odpowiednie myśli na gorąco, no ale cóż...)
Przedstawiłam tu może dość skrajne punkty widzenia (niekoniecznie moje), jednak osobiście najbardziej interesuje mnie ten podział na Mąż i reszta.
Jakie są Wasze odczucia? Czy Wy, Kobiety, uważacie mężczyzn za nieodpowiedzialnych? Jak Wy, Mężczyźni, widzicie siebie w przyszłości w roli męża?
Offline
A co tam, pierwsza sobie odpowiem (znów będzie, że gaduła jestem )
Uważam, że taki podział w oczach mężczyzny istnieje i tkwi gdzieś w jego umyśle. Oczywiście, nie jest to dewizą życiową wszystkich facetów, ale prędzej czy później u większości z nich to wychodzi... Moim zdaniem facet powinien czasem wyjść z kumplami na piwo/mecz/ryby, ponieważ jest to dla niego naturalne i potrzebuje męskiego towarzystwa. Tak samo kobieta ma prawo na chwilę przestać się o wszystko martwić i poszaleć z innymi dziewczynami.
Grunt w tym, żeby się dogadać, podzielić obowiązkami domowymi (Ty odkurzasz, ja zmywam; nie Ty gotujesz, sprzątasz i robisz pranie, a ja przykręcę tę śrubkę) i rozmawiać o swoich potrzebach, a wszystko powinno iść w jak najlepszym kierunku
Resztę przemyśleń zostawiam Wam
Ostatnio edytowany przez Chochliczek (05-04-2008 19:28:48)
Offline
poza życiem malzenskim mężczyzna czy kobieta powinni miec swoje zycie. nie zamykac sie tylko na zycie we 2,no chyba ze sa jescze dzieci:p. bardzo czesto zdarza sie tak ze maz i zona maja np inne zainteresowania, wiec dlaczego jedna strona ma nudzic sie podczas gdy druga swietnie sie bawi. moim zdaniem malzenstwo nie powinno ograniczac ani zony ani meza. jednak przypuszczam, że wielu mężczyzn mysli ze tak jest . moj przyszly maz bedzie mial ze mna dobrze, bo chodze swoimi sciezkami i nie trzymam mezczyzn krotko. zreszta Ten Jedeny to wie . to raczej ja jestem taka ze nie moge zamykac sie w czterech scianach ze swoja polowka:p.
a co do obowiazkow. nie tylko do kobiet one naleza, na szczescie sa jescze tacy mężczyzni, ktorzy wyreczaja kobiety .jednak myślę, ze to jest kwestia do uzgodnienia między partnerami:p.
Offline
ja zawsze miałam inny problem...facet chciał się spotkać, a ja szłam z przyjaciółkami się napić... chciał pogadać, a ja mówiłam, że nie mogę bo siatkówka w telewizji.... gotowac nie umiem, więc z konieczności on czasem musiał... Zawsze wydawało mi się to normalne.....
Offline
Ja nie mam nic przeciw temu, żeby facet wyszedł na piwo, oczywiście jeśli ja pozostaję ważniejsza
Nie lubiłam faceta ciągać ze sobą na imprezy itd. uważałam, że każde z nas ma oprócz drugiej połówki także znajomych i rodzinę, o których należy pamiętać.
Nie lubiłam, gdy mój ex chciał spędzać ze mną każdą chwilę swojego życia, dusiłam się w tym związku... O gotowaniu to ja się nie wypowiadam, ci co widzieli wybuchające mikrofalówki i palące się patelnie wiedzą
Ostatnio edytowany przez Chochliczek (05-04-2008 22:52:19)
Offline
Chochliczek napisał:
O gotowaniu to ja się nie wypowiadam, ci co widzieli wybuchające mikrofalówki i palące się patelnie wiedzą
Nie jest tak źle... W gotowaniu ryżu kwadrans przed Modą na sukces, w odsmażaniu kotletów przywiezionych z domu i kupowaniu surówek w Polo markecie, doszłyśmy już do perfekcji
Cóż, jeśli mam być szczera, muszę przyznać, że mój chłopak wspaniale gotuje, sprząta częściej niż ja i w ogóle wyłamuje się ze schematu opisanego przez Misię. Na nadmiar czasu spędzanego razem też nie mogę narzekać, bo na razie widujemy się rzadziej niż byśmy chcieli
Ostatnio edytowany przez Nemezis (06-04-2008 00:21:30)
Offline
Ok, wychodzi na to, że wypowiadam się jako pierwszy samiec
Wydaje mi się, że rozdział obowiązków (choć jest to właściwie rzecz głupia, bo im więcej rzeczy robi się wspólnie, tym lepiej) powinien następować na granicy "co komu najlepiej wychodzi", dlatego w myśl tej zasady pewnie ja będę zajmował się kuchnią i kwiatami, a żonie zostawię wieszanie obrazów itp.
Oczywiście podział ten powinien być na tyle uczciwy, by każdy miał też czas dla siebie na wyjście na piwo, czy na ploty z koleżankami, bo bycie w związku nie polega przecież na przykuwaniu się do drugiej osoby, albo na przykuwaniu jej do siebie Ktoś kiedyś powiedział, że kochać, to nie znaczy patrzeć bez przerwy na siebie, ale patrzeć razem w jednym kierunku i zdecydowanie się z tym zgadzam
Podsumowując - związek powinien opierać się na zasadach partnerskich, gdzie obie strony wspierają się wzajemnie, rozmawiają o swoich potrzebach i obawach, a wszystkie problemy rozwiązują wspólnie starając się osiągnąć kompromis w sprawach drażliwych
Offline
Arantasar napisał:
Wydaje mi się, że rozdział obowiązków (choć jest to właściwie rzecz głupia, bo im więcej rzeczy robi się wspólnie, tym lepiej) powinien następować na granicy "co komu najlepiej wychodzi", dlatego w myśl tej zasady pewnie ja będę zajmował się kuchnią i kwiatami, a żonie zostawię wieszanie obrazów itp.
Też się z tym zgadzam. Muszę znaleźć męża co będzie mi gotował, a ja mogę się zająć zmienianiem uszczelek i wieszaniem obrazów
Nemezis napisał:
Nie jest tak źle... W gotowaniu ryżu kwadrans przed Modą na sukces, w odsmażaniu kotletów przywiezionych z domu i kupowaniu surówek w Polo markecie, doszłyśmy już do perfekcji
Oj, ale ze 2 czy 3 razy zrobiłyśmy wszystko same od początku do końca
Ja tam parę razy mojemu ex gotowałam, twierdził, że dobre i twierdził, że nie mówi tak tylko slatego, żeby mi zrobić przyjemność
Ale wychodzi czy nie, gotować nie lubię. Za dużo czasu to zajmuje i pilnować trzeba, a w pilnowaniu, żeby się nie przypaliło to nie jestem dobra, bo zawsze zapomnę o jedzeniu, ponieważ zawsze coś mnie rozproszy
Offline
A mi wczoraj takie dobre gyrosy wyszły Znajoma stwierdziła, że to zależy od tego, dla kogo się robi i chyba miała rację - bo im człowiek się bardziej stara, tym mniej wychodzi, dlatego we wtorek była klapa totalna
Offline
Chochliczek napisał:
Ale wychodzi czy nie, gotować nie lubię. Za dużo czasu to zajmuje i pilnować trzeba, a w pilnowaniu, żeby się nie przypaliło to nie jestem dobra, bo zawsze zapomnę o jedzeniu, ponieważ zawsze coś mnie rozproszy
I tak nie jesteś najgorsza.... ja przedwczoraj spaliłam czajnik...hm...wychodzi na to że mam problemy nawet z gotowaniem wody
Offline