Forgotten-world

Forum zapomnianego świata

Ogłoszenie

Linki do klikania:

Pajacyk
Pieski

Pieski2

#16 22-03-2008 11:33:50

Nemezis

Szyderczy użytkownik

Punktów :   25 

Re: wierzący czy praktykujący?

Xibalbha napisał:

Wydaje mi się ona jednym z najbardziej sensownych wytłumaczeń tego, co dzieje się z nami po śmierci. Tak, wierzę

Powiem więcej - reinkarnacja jest najbardziej sensownym wytłumaczeniem tego, co dzieje się za życia. No bo jak wytłumaczyć fakt, że jedna osoba żyje 80 lat, a druga umiera miesiąc po urodzeniu, albo wcale się nie rodzi, bo mamusia w ciąży wyskrobała? Jeśli założyć, że każda dusza ma do wykorzystania tylko jedno życie, to byłoby to trochę niesprawiedliwe, prawda? Więc jeśli ktoś odrzuca istnienie reinkarnacji, to trochę tak jakby nie wierzył w sprawiedliwość. Tu ktoś mógłby zapytać: Jeżeli świat materialny, w którym żyjemy, jest pełen niesprawiedliwości, to czemu po śmierci miałoby być inaczej? I tu znowu wchodzimy w kwestię wiary. Ja wierzę, że świat materialny nie jest tak trwały, jak nam się wydaje, być może jest tylko naszym złudzeniem a prawdziwy świat to świat duchowy. I wierzę, że jest on sprawiedliwy a wiara w sprawiedliwość pociąga za sobą wiarę w reinkarnację... Chyba że ktoś znajdzie lepsze wytłumaczenie


I'd rather have a few days of wonderful than a lifetime of nothing specjal.

Offline

#17 22-03-2008 12:38:42

Tyrvald

Nieśmiały użytkownik

Punktów :   

Re: wierzący czy praktykujący?

Ach co za wspaniały temat rzeka...

Zaczne moze od mojego podejścia do ateizmu i ateistów. Według definicji jest to brak wiary w jakiego kolwiek boga, a ja uważam to za kompletną bzdurę a ateistów za zagubionych ignorantów. Każdy w coś wierzy, niezależnie czy jest to bóg nazwany jakimś imieniem, czy porzyporządkowany danej religii lub jest nim jakieś zjawisko. Wielu mówi że niewierzą w boga ale gonią np. za pieniądzem....czy to nie jest ich bóg?! Sami siebie okłamują i jak taki człowiek może być powarznie traktowany?

Czy kościoły rzeczywiście są miejscem, gdzie można odnaleźć Boga? NIE, w kościołach można odnaleźć jedynie spaczoną instytucję, która od wielu stuleci zajmuje się zdobywaniem władzy nad "świecką ciemnotą". Kościół właściwie nigdy niespełniał roli do której został powołany, wykorzystywał i dalej tak robi, symbole do ogłupiania i manipulowania ludźmi. ksiądz to zawód jak każdy inny, trzeba zrobić to co muszę i skasować za to należne pieniądze. Gdzie w tym ma być miłosierny i dobry bóg?! Są oczywiście wyjątki ale one.... Chociażby takie coś jak chrzest. No co to wogóle ma znaczyć żeby ktoś inny decydował kim mam być, a tak własnie jest z tą ceremonią. Jako dziecko zostajemy "wpisani" do instytucji kościoła a potem przez wiele lat idziemy droga wskazywaną nam przez czarną mafię a w momencie kiedy zaczynamy myśleć ze cos tu jest nietak to zbywa się to mówiąc pierdoły o młodzieńczym buncie i że to z czasem przejdzie. A chrzest biierzemy, dostajey bo taka jest TRADYCJA, i tak mósi być. Gówno prawda bo jest wiele innych świeckich tradycji które są starsze ale pomijanę. Sprawa wiary to sprawa danej jednostki i o jakiekolwiek przynależności powinna zdecydowac sama i w pełni świadomie bez żadnych nacisków. Wielu ludzi chodzi do kościoła(praktyka) bo tak treba taka jest przecież tradycja i tak powinnien robić dobry chrescijanin, i napewno niechodza tam dla przeżyć duchowych tylko by zobaczyć jak się ubrała sąsiadka i samej się pokazac.

Ja niejestem katolikiem, a do kościoła przestałem chodzić już wiele lat temu i jest mi z tym dobrze, chodź w papierach mam zem chrzescijanin katolik,, buachaa. Wierze ale nie w jednego boga tylko w wielu, ot taki ze mnie poganin aż się dziwie że jeszce nie zostałem zlinczowany albo na stosie spalony. Boga odkrywam w swoich działaniach i zjawskach które mnie otaczają, konkretnego do danego tematu. poza tym dla mnie bóg musi być silny i straszny by go respektować, niemoże nadstawiac policzków by nim gardzić.
Narazie tyle Pzdr.


"Kobieta nie powinna być gorsza od anioła, mężczyzna zaś tylko trochę lepszy od diabła."

Offline

#18 22-03-2008 13:57:57

 Arantasar

Sexowny użytkownik

Punktów :   15 

Re: wierzący czy praktykujący?

Reinkarnacja wcale nie tłumaczy tego, dlaczego jakieś dziecko się nie urodziło, bo je mama usunęła - w końcu to była jej wolna decyzja (a przynajmniej zakładamy, że to nie rodzina albo ojciec ją zmusił) Reinkarnację można obciążyć za to, że ktoś rodzi się z nieuleczalną chorobą, w wielodzietnej biednej rodzinie, czy cierpi na bezpłodność Ale to można wytłumaczyć równie dobrze działaniem genów, czy zwykłymi mechanizmami społecznym, więc sądzę, że nie musimy się tu uciekać do tak podniosłych terminów Wierzę w reinkarnację, ale bardziej w sensie, że możemy być czymś innym niż jesteśmy jako ciąg dalszy naszej wędrówki ku Oświeceniu, im więcej pakujemy tu wyjaśnień jakichś zjawisk, które obserwujemy w tym życiu, tym bardziej pojęcie reinkarnacji staje się nieostre i problematyczne

Ostatnio edytowany przez Arantasar (22-03-2008 14:01:52)


Lubię mówić o niczym. Jest to jedyna rzecz, na której się znam

Offline

#19 22-03-2008 17:00:27

Nemezis

Szyderczy użytkownik

Punktów :   25 

Re: wierzący czy praktykujący?

Nie zrozumiałeś nie. Próbowałam dowieść, że gdyby nie było reinkarnacji, oznaczałoby to skrajną niesprawiedliwość. Długość życia jest tylko jednym z wielu przykładów, ale można odnieść to także do warunków życia, chorób itp... Dlatego nie lubię pytań w stylu: "Dlaczego inni mają wszystko, tak dobrze im się układa, a mnie wciąż spotykają same nieszczęścia?..." Odpowiadam: Przyszedłeś tu z własnej woli, nikt Cię nie zmuszał do życia. Zdecydowałeś się na takie a nie inne życie, zastanów się dlaczego. Może te nieszczęścia, które Cię spotykają, mają Cię czegoś nauczyć, pokazać coś, czego nie dostrzegasz.
Wiem, łatwo mi to mówić, bo do tej pory nie dotknęła mnie jakaś wielka tragedia. Jednak zauważyłam, że największe straty dotykają tych, którzy nie doceniają tego, co mają, nie potrafią kochać, cieszyć się życiem... Albo krzywdzą innych, koncentrują się na zdobywaniu pieniędzy i władzy, często kosztem czyjegoś nieszczęścia... Dopiero wielka tragedia otwiera im oczy, zmusza do przebudowania swojego systemu wartości. Nie twierdzę,  że jeśli kogoś spotyka coś złego, to zawsze sam jest sobie winien. Przyczyny mogą być różne, ale na pewno nic nie dzieje się przez przypadek. Jak mawiała pewna mądra osoba - przypadek ma pakt z przeznaczeniem

Ostatnio edytowany przez Nemezis (22-03-2008 17:37:19)


I'd rather have a few days of wonderful than a lifetime of nothing specjal.

Offline

#20 22-03-2008 17:52:10

Dzikus

Dawny użytkownik

Punktów :   

Re: wierzący czy praktykujący?

Dzikus postanowił podzielić się swoimi głębszymi przemyśleniami na ten temat. Będzie troszkę fantazyjnie, obłędnie i dziko, więc macie prawo się BAĆ !!

Wydaje mi się, że świat materialny stanowi tylko jedną warstwę rzeczywistości, a tuż przy nim istnieje także warstwa duchowa. Obie te sfery przeplatają się i dopełniają, tworząc harmonijną całość, choć mogą być od siebie diametralnie różne. Nie wiadomo w jaki sposób powstały, być może w wyniku jakiegoś kataklizmu, można tu sobie gdybać i gdybać, prawdy być może nie poznamy nigdy. Ważne, że istnieją, a my istniejemy gdzieś na ich pograniczu, łącząc w sobie pierwiastki przynależne każdej z nich, ciało i duszę.
Ciało jakie jest, każdy widzi, powstało w wyniku naturalnej ewolucji świata materialnego. A czym jest dusza ? Być może formą obdarzonej świadomością energii, powstałej w wyniku ewolucji świata duchowego <zakładając, ze ewolucja dotyczy całego wszechświata, czyli jednocześnie obydwu jego pierwotnych płaszczyzn>. Połączenie tej energii z materią dało ostatecznie efekt w postaci istot żywych i świadomych, takich ja my.
Podejrzewam, że kiedyś człowiek potrafił czerpać że źródeł obu sfer, lecz w toku swego rozwoju, ukierunkował się bardziej na świat materialny, co poskutkowało otępieniem postrzegania sfery duchowej i zanikiem umiejętności, o których usłyszeć możemy w wielu legendach. Tym niemniej sfera duchowa istnieje i wciąż jesteśmy w stanie ją dostrzec, odczuć, jako, że stanowimy jej część. To niezgłębiona toń, na kształt i charakter której, być może, potrafimy wpływać.
Wszystko w przyrodzie opiera się na zasadzie kręgu, materia i energia krążą, napędzając wielką machinę istnienia. Być może nasze dusze też tak krążą ? Gdy cielesna powłoka umiera, duch zostaje uwolniony, trafiając do oceanu sfery duchowej... Można się domyślać, co się tam znajduje. Być może nieskończona ilość innych światów, z których niektóre są tworami naszej imaginacji. Dowiemy się, wiadomo kiedy...
Uwolniona dusza może zostać powtórnie związana na pograniczu obu sfer, co w świecie materialnym da nowe życie. Tu również można gdybać, czy dzieje się to samoistnie, czy zostaje w jakiś sposób wymuszone (może być wynikiem naturalnej cyrkulacji, koła życia).
Kto wie, ile razy każdy z nas tak krążył ? I jaki jest cel tej wędrówki ?
Zdobywanie doświadczenia, które ma zaprowadzić nas ku tajemniczemu Oświeceniu, które dla każdego może być przecież czymś innym ? A może po prostu... istnienie. To chyba wystarczająco wielki dar, a umiejętność jego wykorzystania pozwala osiągnąć szczęście.

Ostatnio edytowany przez Xibalbha (22-03-2008 21:38:41)

Offline

#21 22-03-2008 21:51:04

 Arantasar

Sexowny użytkownik

Punktów :   15 

Re: wierzący czy praktykujący?

Nemezis napisał:

Nie zrozumiałeś nie. Próbowałam dowieść, że gdyby nie było reinkarnacji, oznaczałoby to skrajną niesprawiedliwość. Długość życia jest tylko jednym z wielu przykładów, ale można odnieść to także do warunków życia, chorób itp... Dlatego nie lubię pytań w stylu: "Dlaczego inni mają wszystko, tak dobrze im się układa, a mnie wciąż spotykają same nieszczęścia?..." Odpowiadam: Przyszedłeś tu z własnej woli, nikt Cię nie zmuszał do życia. Zdecydowałeś się na takie a nie inne życie, zastanów się dlaczego. Może te nieszczęścia, które Cię spotykają, mają Cię czegoś nauczyć, pokazać coś, czego nie dostrzegasz.

Zgadzam się z tym co mówisz Chciałem tylko zauważyć, że wiara w reinkarnację rodzi pole do wielu nadużyć, szczególnie łączenie jej z innymi wartościami, bo np. co jest bardziej sprawiedliwe - to że ktoś żyje 80 lat w samotności, czy nieszczęściu, czy to, że ktoś żyje lat 30 i umiera na raka, ale szczęśliwy wśród kochającej rodziny? Poza tym widzę inne niebezpieczeństwo takiego myślenia, o którym Ty też wydaje mi się, że wspominasz - możliwość zrzucenia wszystkiego (długości życia, chorób, rodziny, przyjaciół, wypadków i zdarzeń itp.) na reinkarnację i karmę odbiera chęć działania, bo skoro, powiedzmy, w poprzednim życiu byłem draniem, to w tym będę ponosił karę i jedyne, co mogę zrobić to godnie ją przyjąć, a tu chyba nie o to chodzi, żeby cierpieć i liczyć na to, że w przyszłym wcieleniu będę miał za to lepiej Wydaje mi się, że nasze Niebo czy Piekło tworzymy tu i teraz i nawet jeśli reinkarnacja istnieje, to nie zwalnia ona nas z obowiązku życia tak, jakby nasze życie miało być naszym jedynym - trochę jak traktowanie każdego dnia, jakby miał być naszym ostatnim

I w końcu - zgadzam się, że podobne przyciąga podobne, a więc ludzie dobrzy i szczęśliwi przyciągają dobre i szczęśliwe zdarzenia, natomiast ludzie nieszczęśliwi, cierpiący i krzywdzący innych sami sprowadzają na siebie nieprzyjaciół, wypadki itp. Jak więc połączyć to z dobrym człowiekiem na którego spada cegła? Ano nijak - człowiek szczęśliwy i wolny nie ucierpi na tym, że go ta cegła zabije, bo i tak nie jest ona w stanie wyrządzić mu krzywdy Poza tym każda koncepcja, czy teoria przyłożona do rzeczywistości okazuje się dziurawa i niewystarczająca, więc póki mówimy "cegła spadła" mamy rację, ale kiedy zaczynamy mówić "Dlaczego cegła spadła?" albo jeszcze gorzej "Po co cegła spadła?", to już wchodzimy w tworzenie teorii z których jedne z konieczności muszą wykluczać inne, a więc coraz bardziej oddalamy się od zdarzenia, które miało miejsce w rzeczywistości


Lubię mówić o niczym. Jest to jedyna rzecz, na której się znam

Offline

#22 22-03-2008 23:29:40

Nemezis

Szyderczy użytkownik

Punktów :   25 

Re: wierzący czy praktykujący?

Arantasar napisał:

Poza tym widzę inne niebezpieczeństwo takiego myślenia, o którym Ty też wydaje mi się, że wspominasz - możliwość zrzucenia wszystkiego (długości życia, chorób, rodziny, przyjaciół, wypadków i zdarzeń itp.) na reinkarnację i karmę odbiera chęć działania, bo skoro, powiedzmy, w poprzednim życiu byłem draniem, to w tym będę ponosił karę i jedyne, co mogę zrobić to godnie ją przyjąć

To oczywiste, że świadomość istnienia reinkarnacji stwarza niebezpieczeństwo takiego destrukcyjnego myślenia i właśnie z tego powodu reinkarnacja została zatajona przez większość religii. Gdyby w kościołach mówili wprost: żyjemy wiele razy, to duża część ludzi zwyczajnie olałaby swoje życie i stoczyła się na dno ("bo po co mam się starać, skoro będę miał jeszcze wiele okazji, aby dobrze żyć?") A przecież chodzi o to, abyśmy wykorzystali swoje życie najlepiej jak potrafimy. Nie przychodzimy tu na wakacje, ale po to, żeby się czegoś nauczyć lub pomóc w tym komuś innemu. I jeszcze jedno. Absolutnie nie wierzę w to, że jak ktoś w jednym życiu jest dobry, to w drugim będzie bogaty i szczęśliwy, a jak jest zły, to zostanie żebrakiem lub inwalidą. To największa głupota, jaką można było wymyślić Prawdziwe życie nie toczy się tu na ziemi, ale w świecie dusz, więc nasze obecne wcielenie z pewnością nie jest skutkiem poprzedniego.

Arantasar napisał:

kiedy zaczynamy mówić "Dlaczego cegła spadła?" albo jeszcze gorzej "Po co cegła spadła?", to już wchodzimy w tworzenie teorii z których jedne z konieczności muszą wykluczać inne, a więc coraz bardziej oddalamy się od zdarzenia, które miało miejsce w rzeczywistości

Oczywiście, bo wydarzenia same w sobie nie są istotne. Ważna jest wiedza, którą dzięki nim zdobywamy

Xibalbha napisał:

Gdy cielesna powłoka umiera, duch zostaje uwolniony, trafiając do oceanu sfery duchowej... Można się domyślać, co się tam znajduje. Być może nieskończona ilość innych światów, z których niektóre są tworami naszej imaginacji. Dowiemy się, wiadomo kiedy...

Zaryzykuję bardziej odważne przypuszczenie Wydaje mi się, że duch zostaje uwolniony za każdym razem, kiedy ciało zasypia. Jednak wówczas połączenie duszy z umysłem zostaje w jakiś  sposób zablokowane i do mózgu docierają jedynie wypaczone obrazy w postaci snów. Jednak kiedyś udało mi się odblokować to połączenie w czasie snu i przez chwilę poczułam jak to jest, kiedy dusza nie jest ograniczona przez ciało... To było cudowne doświadczenie, dlatego zazdroszczę ludziom, którzy potrafią świadomie opuszczać swoje ciało w czasie medytacji. Może kiedyś spróbuję się tego nauczyć, ale na razie nie czuję się na to gotowa

Ostatnio edytowany przez Nemezis (23-03-2008 00:22:01)


I'd rather have a few days of wonderful than a lifetime of nothing specjal.

Offline

#23 23-03-2008 16:13:47

Dzikus

Dawny użytkownik

Punktów :   

Re: wierzący czy praktykujący?

Nemezis napisał:

Zaryzykuję bardziej odważne przypuszczenie Wydaje mi się, że duch zostaje uwolniony za każdym razem, kiedy ciało zasypia. Jednak wówczas połączenie duszy z umysłem zostaje w jakiś  sposób zablokowane i do mózgu docierają jedynie wypaczone obrazy w postaci snów. Jednak kiedyś udało mi się odblokować to połączenie w czasie snu i przez chwilę poczułam jak to jest, kiedy dusza nie jest ograniczona przez ciało... To było cudowne doświadczenie, dlatego zazdroszczę ludziom, którzy potrafią świadomie opuszczać swoje ciało w czasie medytacji. Może kiedyś spróbuję się tego nauczyć, ale na razie nie czuję się na to gotowa

Kiedyś doszedłem do bardzo podobnych wniosków, odnośnie natury snów. Głębszy dostęp do świata duchowego nie został dla nas całkowicie zablokowany i możemy go realizować poprzez sny, a także na kilka innych sposobów (przez medytacje, pogrążanie się w transach, czy bardziej udziwnione praktyki - np. deformacje czaszek i ich trepanację <ostatnio czytałem ciekawe opracowanie na ten temat, zabiegi bardzo popularne w starożytności, w dzisiejszych czasach, chyba, tylko najwięksi ekscentrycy byliby zdolni się na coś takiego powziąć. Osobiście wolę pozostać przy medytacjach. >).
Czasami miewam sny świadome, w których potrafię wpływać na niemal każdy ich element, a także spotykam inne istoty, na reakcje których wpływu nie mam. Zastanawia mnie, czy Twoje doświadczenie można pod taki sen podciągnąć, czy może było ono czymś dalece głębszym. Próbowałem kiedyś lepiej w sobie wyćwiczyć ową świadomość śnienia, lecz stwierdziłem, że - póki co - do niczego mi to nie potrzebne. Lepiej nie wędrować za daleko, nie będąc gotowym na wyzwania, które tam czyhają...

Ostatnio edytowany przez Xibalbha (23-03-2008 16:15:42)

Offline

#24 23-03-2008 16:47:45

 Misia

Szyderczy użytkownik

Punktów :   27 

Re: wierzący czy praktykujący?

Co do snów, to często miewam sny świadome, bardzo zakręcone, wpływam na rozwój wydarzeń (mój ulubiony trik to gdy w śnie gdzieś idę i misię nudzi to się skupiam i jestem na miejscu - szkoda, że w życiu realnym tak nie umiem ), często wiem, że śnię (lubię to wykorzytywać do robienia tego, czego nie zrobię normalnie ), kiedyś bardzo często doświadczałam zjawiska zwanego oobe (nie wiedząc jeszcze co to jest).
Wiele osób próbuje osiągnąć takie stany, ale uważam, że jest to bardzo niebezpieczne dla naszej psychiki i można zrobić sobie poważne kuku. Ludzki umysł i zasady jego funkcjonowania nie jest jeszcze zbyt dobrze poznane, a wg mnie wszystko nie jest niczym innym, jak tylko wytworem naszego umysłu, który potrafi czasem robić niezłe figle

Ostatnio edytowany przez Chochliczek (23-03-2008 16:48:09)


It's not easy to conceal Fear with a masquerade of joy...

Offline

#25 23-03-2008 16:52:05

Dzikus

Dawny użytkownik

Punktów :   

Re: wierzący czy praktykujący?

A na figlach to misię tu znamy

Offline

#26 23-03-2008 18:47:46

 Arantasar

Sexowny użytkownik

Punktów :   15 

Re: wierzący czy praktykujący?

Ostatnio prowadzę dziennik snów, żeby zwiększyć ilość zapamiętanych snów świadomych Najlepszy numer jaki kiedyś wyciąłem, to w świadomym śnie przeszedłem przez lustro - efekty jak przy opuszczaniu ciała Niestety tego ostatniego nie udało mi się (jeszcze) osiągnąć


Lubię mówić o niczym. Jest to jedyna rzecz, na której się znam

Offline

#27 23-03-2008 21:12:37

Dzikus

Dawny użytkownik

Punktów :   

Re: wierzący czy praktykujący?

Kiedyś się bawiłem w dziennik snów, zapisując tam co ciekawsze wizje i przygody, głównie po to, by później czerpać z nich przy pisaniu opowiadań i tym podobnych. Wciąż gdzieś mam ten zeszyt, nawet czasami coś jeszcze w nim zapisuję <jeśli sny okazują się tego warte> .
Co do opuszczania swego ciała, wolę przystopować na zwykłych, świadomych śnieniach <nawet, jeśli zdarzają się rzadko - te normalne, spontaniczne sny też są niezłe>, tak jak pisała Chochliczek, brnięcie zbyt daleko w takie rzeczy może się dość niemile zakończyć .

Offline

#28 23-03-2008 23:12:20

Nemezis

Szyderczy użytkownik

Punktów :   25 

Re: wierzący czy praktykujący?

Xibalbha napisał:

Zastanawia mnie, czy Twoje doświadczenie można pod taki sen podciągnąć, czy może było ono czymś dalece głębszym.

To nie był żaden sen, ja się OBUDZIŁAM poza ciałem

Xibalbha napisał:

Co do opuszczania swego ciała, wolę przystopować na zwykłych, świadomych śnieniach (...) brnięcie zbyt daleko w takie rzeczy może się dość niemile zakończyć .

Nie zgadzam się, to było cudowne Natomiast ze snami mam dużo gorsze doświadczenia. Miałam okres w życiu, kiedy co noc śniły mi się tak straszliwe koszmary, że bałam się zasypiać

Ostatnio edytowany przez Nemezis (23-03-2008 23:15:10)


I'd rather have a few days of wonderful than a lifetime of nothing specjal.

Offline

#29 23-03-2008 23:50:02

 Misia

Szyderczy użytkownik

Punktów :   27 

Re: wierzący czy praktykujący?

Co do postaci boga posłużę się tu moim od niedawna ulubionym źródłem internetowym, które wszystko bardzo trafnie określa...

'Bóg – bliżej niesprecyzowana istota dbająca o to aby rzeczy po prostu się zdarzały, albo nie. Jeśli stało się coś z wielką pewnością możemy przyjąć, że stało się tak bo bóg tak chciał. Twierdzenie to jest prawdziwe także dla sytuacji gdy nic się nie stało. Jest także wspaniałym wytłumaczeniem dla wszystkich tych zjawisk jakich ludzkość nie potrafi wyjaśnić (...)'

"Wiesz, kto to jest Bóg?... Czasem zdarza Ci się, że kiedy czegoś bardzo pragniesz, to mówisz to tak jakby komuś... Bóg to ten koleś, który Cię wtedy olewa! " Cytat z filmu Wyspa

"Kiedy mówisz do Boga, to się modlisz. Kiedy Bóg mówi do ciebie, cierpisz na schizofrenię. " Thomas Szasz


It's not easy to conceal Fear with a masquerade of joy...

Offline

#30 23-03-2008 23:55:29

 Misia

Szyderczy użytkownik

Punktów :   27 

Re: wierzący czy praktykujący?

Nemezis napisał:

Xibalbha napisał:

(...) brnięcie zbyt daleko w takie rzeczy może się dość niemile zakończyć .

Nie zgadzam się, to było cudowne

Nie dążyłaś do tego, stało się samo i było cudowne, wiem o czym piszesz, znam to uczucie
Ale wywoływanie takiego stanu na siłę może być niebezpieczne...
Sama kiedyś próbowałam przywrócić w sobie tą umiejętność, ale nagle zaczęły się ze mną dziać dziwne rzeczy, serce biło szybko i nierówno, miałam dreszcze i czułam ogromny niepokój... brr
Więc radzę zachować nieco ostrożności


It's not easy to conceal Fear with a masquerade of joy...

Offline

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plspa w Ciechocinku Regał z drewna http://www.adwokat-pszczyna.katowice.pl/