Forum zapomnianego świata
Zaciekawiła mnie przed chwilą jedna rzecz, a mianowicie - czy ze wszystkiego można się śmiać? lub inaczej formułując pytanie, czy istnieją jakieś sfery czy kwestie, których nie powinno się nigdy traktować z przymrużeniem oka?
Śmiejemy się z siebie, kapłanów, religii, osób starszych, żydów, murzynów, mężczyzn, kobiet, papieży, śmierci, lekarzy, polityków, zwierząt, samobójców, chorych na Alzheimera, dzieci w Afryce itp. Wydawałoby się, że żaden temat nie ucieka od satyry. A jednak unikamy dowcipów o chorych na raka, aborcji, dzieciach i pedofilach, a ludzi żartujących z tego traktujemy jako pozbawionych wyczucia. Dlaczego na jedne tematy żartować, a na inne nie?
Moja teza jest taka - żeby z czegoś żartować trzeba umieć zachować do tego dystans. Nie rozśmieszy nas satyra dotycząca kwestii z którą się mocno identyfikujemy. Dlatego nic dziwnego, że zgwałconej kobiety nie śmieszą żarty o gwałtach - chyba, że w jakiejś próbie odreagowania. To, że potrafimy śmiać się z muzyki metalowej świadczy o tym, że zdobywamy się na zawieszenie naszego szacunku do niej, o ile w ogóle to słowo tu pasuje.
A jako, że (moim zdaniem) niczego w życiu nie powinno się traktować zbyt poważnie (co oczywiście nie zawsze łatwo da się zrobić), to nie powinno być czegoś takiego jak poprawność satyryczna. Jeśli ktoś żartuje z ważnych dla mnie wartości, osób, wydarzeń czy instytucji, to przecież żadnej krzywdy nikomu nie robi.
PS. Oczywiście pozostaje kwestia pragmatyczna - jeśli wiem, że osoba, której mam zamiar opowiedzieć kawał identyfikuje się w jakiś sposób z jego tematem, to lepiej będzie, jeśli tego zaniecham - ani jej nie rozśmieszę, a mogę wywołać niemiłą atmosferę.
Offline
Moim zdaniem żartować można prawie na każdy temat, jednak należy wyczuć granice dobrego smaku. Przykładowo, jeżeli ktoś właśnie stracił bliskich w wypadku samochodowym, a ktoś żartuje, jak to blądynka jedzie pod prąd, to świadczy jedynie o nim samym... i to fatalnie.
Offline
Oczywiście nie można być sztywniakiem i wszytko brać na serio, ale też trzeba pamiętać o pewnych granicach przyzwoitości. Czasem nie wiemy, że nasz "żart" może kogoś urazić, kogoś kto tak jak wspomniał poprzednik stracił bliskich w wypadku lub jest na coś chory a my o tym nie wiemy.
Czasem jednak zdarzają się osoby zbyt przewrażliwione na pewnych punktach i nasze dowcipy odbierają jako skierowane przeciwko nim, nawet jak my sami nie chcemy nikogo urazić i nie uważamy ich jako bezpośrednich adresatów żartu.
A jak już jesteśmy w takich tematach to najbardziej nie lubię osób, które uważają że się obraża ich uczucia religijne, a sami obrażają religię swoją postawą nie przestrzegając (nie starając się nawet przestrzegać) wielu jej zasad.
Offline
To i ja się wypowiem. Moja opinia będzie krótka Oczywiście, że cenię w ludziach dystans do siebie i otaczającej nas rzeczywistości. Jednak są osoby, z których nabijanie się jest, moim zdaniem, w złym guście. Na przykład papież lub prezydent (zwłaszcza, jeśli już nie żyją). To nie jest kwestia jakichś tam zasad, które sobie sama ustaliłam. Po prostu drażni mnie, jak ktoś się z nich naśmiewa. Nie potrafię nawet powiedzieć dlaczego... Może gdzieś w podświadomości mam zakodowane, że niektórym ludziom, z racji wykonywanej funkcji, należy się wyjątkowy szacunek.
Offline
mi się Bergson przypomniał, znaczy ciekawe rzeczy pisał o komizmie... i chyba zgadzam się z nim, tzn. można się śmiać ze wszystkiego ale nie każdy w danej chwili może, czyli wszystko zależy od kontekstu. Np. nikomu po II wojnie światowej nie przyszłoby do głowy naśmiewanie się z nazizmu, bo uważano to za zbyt poważne i okrutne, ale w latach osiemdziesiątych mógł już powstać serial Allo Allo bo kontekst społeczny był inny. Tu nie chodzi o to, że są rzeczy z których nie powinno się kategorycznie śmiać, ale o to z czego i kiedy jest społecznie akceptowane śmianie się
Offline