Forum zapomnianego świata
Dziś rano przeczytałam w gazecie, że osoby dotknięte dyskalkulią (pierwsze słyszałam ten termin) są dyskryminowane (kolejna biedna mniejszość...) na egazminach, ponieważ nie są łagodniej traktowane, tak, jak osoby z dysleksją... Co sądziecie o tych wszystkich "wadach rozwojowych"? Czy to rzeczywiście choroba, czy tylko lenistwo? Czy takie osoby powinny być traktowane ulgowo? Czy wszyscy powinni być oceniani równo, bo wiadomo, że jeden jest lepszy w tej dziedzinie, inny w drugiej? Tak jak maturę obowiązkową pisaliśmy tylko z polskiego, a z matematyki nie? W tym momencie osoby z umysłem ścisłym są również pokrzywdzone, ponieważ jest im trudniej niż humanistom. Gdyby trzeba było zdawać oba przedmioty, byłoby bardziej sprawiedliwie...
Offline
Zły użytkownik
Jako fucktyczny dyslektyk mogę nie mało na ten temat powiedzieć . O dyskalkuli nic jednak nie wiem.
Masowe robienie błędów ortograficznych i stylistycznych, literówki czy duże trudności z językami obcymi, to jedynie efekty. Dyslekcja istnieje i jest dla mnie problemem. Nie ma to nic wspólnego z lenistwem! Kilka lat ćwiczeń, masowe czytanie książek i nie dawanie odpocząć szarym komórkom zrobiło jednak swoje. Robię mały ułamek błędów, w stosunku do tego, co kiedyś. Trudności językowe nie przeszkadzają mi przygotowywać się do egzaminów w j. angielskim, czy swobodnym porozumiewaniu się (choć się ostatnio trochę opuściłem ).
Osoby z moimi problemami należy wyłapywać w pierwszych latach szkoły i kierować do odpowiedniej poradni. Później tylko ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Osoby z takimi papierami powinny mieć lżej w szkole. Ale jestem przeciwnikiem taryfy ulgowej na egzaminach. Na studiach stwierdzenie, że jest się dyslektykiem spowoduje (na szczęście) jedynie uśmiech politowania. O rynku pracy nie wspominając (na szczęście nigdy mi to nawet do głowy nie przyszło, ale są tacy agenci )
Aha, dyslekcja nie jest chorobą. Jest dysfunkcją nie których procesów myślowych, zachodzących w mózgu. Tego się nie leczy, to się ćwiczy .
Nie wiem jak jest z dyskalkulią. Myślę, że podobnie. A że sporo osób wyrabia sobie na lewo papiery... cóż. Szkodzą bardzo innym. Potem panuje opinia, że to zwykłe lenistwo .
Offline
A ja mam dysśpiewalność i dysrysunkowość i nie miałam ulg na muzyce i plastyce A tego wyćwiczyć się nie da.
Jawna dyskryminacja!! Wg mnie albo nie powinno być żadnych ulg albo dla wszystkich równe...
Offline
Zły użytkownik
Nie jesteś jedyna z w/w .
Jak sama zauważyłaś, brak talentu a dyslekcja to dwie różne rzeczy. A idąc Twoim tokiem myślenia, należało by karać ludzim w dziedzinach, w których są uzdolnieni. Cieżko mi się cofnąć do czasów liceum, ale w tej chwili powinienem mieć utrudnienia przy zdawaniu przedmiotów socjologicznych czy informatycznych . Poza tym egzaminy (wszystkie, te w szkołach też) są stronnicze. Sprawiedliwie nigdy nie będzie. A na pewno nie na studiach .
Offline
Wydaje mi się, że większość "dys-ji" polega na mniejszym lub większym negatywnym odchyleniu pewnych umiejętności od średniej - nie znaczy to jednak, że umiejętności te nie mogą być w ogóle rozwijane, czy wykonywane - wyćwiczenie ich jednak do przeciętnego poziomu wymaga dużo więcej pracy i wysiłku. Czy z tego powodu powinno się mieć jakieś ulgi - nie wiem. Generalnie uważam, że im prostsze przepisy i im mniej wyjątków przewidują, tym lepiej dla wszystkich.
To, że dla przykładu, ktoś jest dobry z przedmiotów ścisłych, ale ma problemy z czytaniem tekstu ze zrozumieniem, nie znaczy jeszcze, że ma jakiś rodzaj dysrozumności. Nie każdy może i musi być dobry we wszystkim, a często załatwianie sobie "dys" papierka jest zamiataniem problemu pod dywan, bo zamiast do twierdzenia "mam z tym trudności, ciężko mi to zrobić" namawia do twierdzenia "nie mogę tego zrobić".
Offline
Z moich słów nie wynika, że nalezy gorzej traktować uzdolnionych, tylko np. dobrym pomysłem by było nie ocenianie talentów, z którymi człowiek się (nie)rodzi, tylko np. pracowitość i zaangażowanie w zajęcia, a dzieci uzdolnione nagradzać 6. Natomiast co do wszystkich dys... to papierki są dla mnie śmieszne, bo wiadomo, że jak ktoś posiedzi to się nauczy, tak samo jak dat historycznych czy liczenia zadań na fizyce...
A że sprawiedliwości na tym świecie nie ma jest dla mnie baaardzo denerwujące (dlatego muszę zdobyć władzę )
Offline
Zły użytkownik
Z dysleksją jest ten właśnie problem, że nie da się "tego" nauczyć. To poprostu nie możliwe. Mogłem na wyrywki recytować zasady ortograficzne, a i tak robiłem straszne błędy w strasznej ilości.
--> TU <--- jest wszystko ładnie napisane.
Za dysleksje nie należy karać. Ale nie można też pobłażać brakowi pracy nad sobą. To już zadanie pedagogów z poradni (pedagogicznej) i rodziców. A wyłapanie takich osób, to zadanie nauczycieli w szkole. Moi tego nie zrobili. To rodzice załatwili mi wizytę.
Offline
Cytując za Wikipedią:
Sławni dyslektycy
* Albert Einstein
* Leonardo da Vinci
* Winston Churchill
* Henry Ford
* Nelson Rockefeller
* Hans Christian Andersen
* Walt Disney
* Cher
* Tom Cruise
* Whoopi Goldberg
* Danny Glover
* Alyssa Milano
To chyba najlepszy przykład, że to, że - przy wsparciu najbliższych i specjalistów - chcieć to móc
Offline
No ja nie wiem czy za czasów niektórych z nich już dzieci biegały na egzaminy z żółtymi papierami... Chyba wtedy tego jeszcze nie potrafiono stwierdzić? A jak ja umrę, to za 300lat ktoś mi przypisze jakąś chorobę, o której nie wiedziałam?
Offline